Archiwum listopad 2004


lis 29 2004 FEEL FREE ORANŻADA...
Komentarze: 4

Zaroiło się pomarańczowo w piątkowy wieczór na peronie metra. Szaliki, kokardy wstążki, a pomiędzy tym wszystkim ja przypadkowo nieświadomie też w pomarańcze.

Pomarańczowe sztandary, oranżowy szum na placu w Kijowie. A w zasadzie czemu nie zielone? Hm…? Przecież to w końcu bliższe dzisiejszemu pojęciu wolności?

Ludzie na placu roją się w tłumie jak bąbelki w oranżadzie… a może raczej w jej dzisiejszym masskulturowym ekwiwalencie - Coca-Coli. Tak jakoś ostatnio już jest, że to właśnie „świat zachodni”, cywilizowany wolnorynkowy tygiel, jest uważany za mekkę wolności. To właśnie tam się pcha większość „niecywilizowanego trzeciego świata”, ale czy rzeczywiście się pcha, czy też to właśnie tenże nasz zachód ciągnie w swoją stronę?

Ukraina chce wolności tylko jak sądzę tej w znaczeniu wolnego dążenia do własnego dobra. I jest tutaj również druga (i nawet trzecia strona), która również dąży do własnego dobra, pod kołderką krucjaty o wolność, to jest ten właśnie zachodni tygiel wolnego rynkowego wyboru. Bo przecież, jak można nie pragnąć nie zapewnić komukolwiek nieskrępowanej możliwości skosztowania (za jedynego dolara) wystandaryzowanej buły z kotletem podanej w 60 sekund, czy też nie zapewnić możliwości nabycia (za zielonych ilość już dowolną), ogólnoświatowych dobrze ometkowanych stylów życia? Przecież, nie dostarczenie takiej wolności można by było jawnie nazwać jedynie czystym barbarzyństwem, a przecież nasza cywilizowana część świata barbarzyńska nie jest. Odmienne postępowanie można by śmiało nazwać świadomym masochizmem, bo jak przecież można by pozbawić z trudem zbudowaną wolnorynkową cywilizację dodatkowych miliardów zielonych?

Bynajmniej nie chodzi mi o to, żeby nie popierać demokratycznych zasad rządzenia. Tylko dlaczego nie przyznać się, że gramy w zielone? W końcu chyba trzeba być idiotą, żeby nie wiedzieć, że wśród 50 milionów ludzi Ukrainy, kto żyw wyda przynajmniej dolara na globalną markę. Więc dlaczego nie powiedzieć od razu, że chodzi o „bushowanie” w kolejnym kraju?

Głupie pytanie, odpowiedź zawsze ta sama: racja stanu, poprawność polityczna, wolny świat, i nie zapomnijmy - cykliści, itd…

 

I wszystko jest dobrze, dopóki, w wyniku tej zielonej krucjaty wszechstron nie zachrzęści przecierając się przez ziarenka piasku, pierwsza kropla czerwonej, gorącej krwi zagłuszając huk wystrzału… bo nie ma awersu monety, która jest jej warta…

 

A na finiszu cycacik ode mnie dla sprawców całego zamieszania:

 

„nie ważne jak piękne będą twoje słowa, chuj ci w dupę świnio, nie będą głosować […] ich nie obchodzą twoje prawa, chcą byś im spokój dał”… i jak dla mnie kwintesencja myśli politycznej…

 

…so feel free pomarańcze…

uosiu : :
lis 25 2004 Biornottubi…
Komentarze: 2

Ha przyczepiłem się i już.

Kreacja samych siebie w dzisiejszych czasach, tak sobie myślę prosta nie jest. Nie jest i już. „Manie stajla” ufrazowane w kulturze pochodnej wydaje mi się z disco polo czy też „bycie trendy” kreowane w quasiintelektualnych kręgach stolycy i innych miast większych, jest egzystencjalnie wręcz nieodzowne. Czego i gdzie byś nie robił i nie bywał „stajla mieć” musisz bo jak nie to przepadłeś i odsieczy z nikąd patrzeć. Przejawem mania tychże nie jest szata jedynie, bo jak wieść gminna niesie, nie ona przecież człowieka zdobi. Nie mniej jednak wypindrzyć się we wszelkie jakieś możliwe ometkowane piórka się trzeba i to od stóp do głów koniecznie, wyjścia innego nie ma. Od podłogi poczynając znaczy od densfloru (bo bywać przecież też trzeba ale o tym później), a teraz „clubbingstajl” jest na topie, kapcie mieć musisz rasowe. A już najlepiej jest jak walcząc z samym ze sobą i zawartością portfela wyposażyłeś się w: Najki, Adidki, Pumersy, Conversy, czy co tam jest jeszcze znańsze, bo jak nie no to cóż na klabing cie nie wpuszczą a i nikt się na ciebie na ulycy nie looknie. Nawet jak masz takowe to i tak szanse na oglądactwo jeszcze marne, bo przecież i tak wszyscy identyko mają, od ciebie poczynając na Wojewódzkim kończąc. Wejdźmy na nieco poziom wyższy trendactwa. Mianowicie portki i narzutka jakaś. Taaak temat długi i konfiguracje są dowolne ale… im lepsza metka na nich była tym większą mieć możesz pewność, że należysz do braci: zeszarpane lekkawo u spodu koniecznie – to raz, poprzypierane promieniście wokół atrybutów - to dwa, no i tak jeszcze dobrze jak jeszcze kilka wybajerzonych elementów mają… z lamapasów radzę na początek zrezygnować, zdecydowanie nie są teges... ale nogaweczki ekstrawagancko zawinąć można, jak coś lekkawo jeszcze pobłyskuje też jest cool. Co tam sobie wyżej chcesz sprawić bierz i masz. Tu już lampasiki są wskazane co sugeruje, że samiec możesz być przedni bo właśnie z wuefu wybiegłeś albo jakiejś innej monotowni muskulatury. Trendy stajlowa jest podobno kolekcja z serii bądź bezpieczny na drodze (zwłaszcza powrotnej) – znaczy im większa żarówa tym szanse na oglądactwo lepsiejsze. Wyżej… nie no jakiś metalowy badziew też by się przydał w końcu się wyróżniać trzeba, tak? I teraz cóż, na tym inwestycji nie koniec. Fryz zwłaszcza mieć trzeba no bo bez tego ani rusz. Kaskę solidną tutaj przygotować trzeba bo manie stajla w końcu, to nie to tamto. Fryzik z katalogu jesień/zima 2004, stówka z kieszonki poszla kolejna, ale co ceny też trendy tak? Skoro już wyglądasz jak ten pajac z katalogu, wypindrzony, w te ciuszki, to chyba niech ktoś oceni czy ty już jesteś trendas czy nie, bo tak na samym sobie do końca polegać to nie można. No i jak już było wyżej bywać w końcu trzeba a może co cię looknie.

Sprawa niebywale jest prosta, bywać jest najlepiej w znańszych klubach bo tam w końcu towarzystwo jest ukerunkowane na to co ty masz aktualnie na sobie. A, że trochę gejuj i modeluj, to się przeżyje, stajla trzeba mieć i już. Drobny stresik… bo dorselekszyn jest, ale co to tam dla cię jak się ma taki uniform.

Że wszyscy tak samo? Znaczy jest dobrze jestes trendy w końcu, a o®yginalność to zupełnie inna bajka bynajmniej nie z metką związana.

Zresztą po co się zastanawiać nad niezuniformizowaną koncepcją indywidualizmu własnego skoro to już jak jakaś ezoteryka brzmi totalna, a ty i tak już przeszedłeś kulturową lobotomię…

 

uosiu : :
lis 23 2004 NO NITKA…
Komentarze: 3

Po nitce do kłębka powiadają starożytni o ile mnie pamięć nie myli Grecy…

 

Przyciśnięty przez zimno do muru, powziąłwszy męską konsumencką decyzję o zakupie sweterka, narażając życie swoje i osób trzecich, brnąc przez ulice w warunkach zbliżonych do polarnych, pozbawionej częściowo zasobów energetycznych stolycy, dotarłem do konserwy ze sklepami… Rzecz na samym początku wydawała się nienaturalnie łatwa… wchodzę, kupuję, wychodzę. Ależ skąd, nic bardziej naiwnego! Chcesz mieć ciepło zimą? Nic prostszego, ale możesz mieć to w trzech kolorach: szarzyzna, zielenina, burgund. Jakoś tak się składa, że szarzyzny mam już dwie i więcej nie przejdzie choćby nie wiem co, zielenina mi się też już przejadła, burgund? – bez komentarza… Sklepy nr 1,2,3,4,5, - konfiguracje dowolne: golfy, w serek, z karczkiem, reglany, z suwakiem, bez suwaka, z dwoma nawet, wzory przeróżne… tylko… kolory te same… oddzielnie lub razem… jak kto woli… Kontemplując ometkowaną „t®endy b®andami” szarzyznę, zieleninę i burgund… nasuwa mi się wniosek oczywisty, aczkolwiek druzgoczący konsumenta: W Chinach reglamentują włóczkę w innych kolorach niż trzy wymienione… I niech ktoś przypadkiem nie myśli, że te trzy są po prostu modne… Tragedia skali światowej... wszystkie możliwe t®endasy są „mejdejn CH®L”, (patrz „t®endy b®andowe” metki), i co zrobisz? No chyba nic. Będziesz biedaku grzać się trzema kolorami reglamentowanej chińskiej włóczki… Z drugiej strony co tam kolor liczy się w końcu metka, a ta im większa tym bardziej „t®endy” jest…. Co z tego, że w tych samych kolorach co miliony… (biorąc pod uwagę, że biedni obywatele CH®L zapewne nie używają innych kolorów, rzecz idzie w miliardy)… Ważne żeby mieć „stajla”, tak? No to macie „stajla mejdejn CH®L”… I dobrze przynajmniej wychodzi na jaw, że to właśnie Chińczycy (a dokładnie Komitet Cent®alny) są światowymi kreatorami mody. Nie żeby jacyś Francuzi, Anglicy, Amerykanie, czy jakie tam inne cywilizowane (w mniemaniu przeciętnego Polaka konsumenta) narodowości „b®andów” sobie jeszcze przeciętny Kowalski skojarzy, tylko właśnie Chińczycy. Ktoś jeszcze myśli, że Dior tak? W końcu on i tak będzie musiał wybrać kolor włóczki w Chinach… I mówią mi o wolności wyboru w gospodarce rynkowej hihihi… Co z tego skoro i tak wybie®amy wś®ód produktów z surowców reglamentownych przez komunizm z ludzką twarzą… Trzy jednolite kolory to chyba sukces Mao jest… Globalna uniformizacja wyprodukowana w tej samej fabryce, przez Chińczyków z jednej wioski…

 

Żyjemy podobno w globalnej wiosce… tak więc i bycie „t®endy” nie może, nie być wioskowe…

 

PS.

Hm… popijam angielskie piwo (o polskie co raz trudniej), i spoglądam na to wszystko z perspektywy ostatniej linijki spoczywając na szwedzkiej kanapie, i oto ostatnie stuk w tajwańską klawiaturę.

uosiu : :
lis 17 2004 ona...
Komentarze: 7

tego jednego jestem pewien, jest najważniejsza…

uosiu : :
lis 16 2004 są...
Komentarze: 0

…pytania, dylematy, wątpliwości, nie znam na nie odpowiedzi i nie wiem czy chce szukać, bo skąd wiedzieć co będzie kiedy je poznam… i czy niebo będzie wciąż tak samo niebieskie…

uosiu : :