Archiwum styczeń 2005


sty 30 2005 hardzone...
Komentarze: 1

syferek kilka:

5097600

7862400 +/- ?

5356800 +/- ?

10540800 +/-?

ot taki mój wynik rozważań dyferencjalnych... i o.

 

uosiu : :
sty 28 2005 ...
Komentarze: 14

z senną celebrą, starannie odmierzam dwie łyżeczki kawy, z niesamowitą codzienną powtarzalnością, tyle wody co zwykle i tyleż samo mleka. Obserwując uważnie wirujące śnieżne strumyki zatapiam poranne myśli w pierwszej porcji kofeiny, uważnie rozsmakowuję się w nich wszystkich, spokojnie bez pośpiechu aż ostygną… zawsze taka sama… chociaż… hm…

uosiu : :
sty 24 2005 Koneserka…
Komentarze: 3

Dzisiejsza poranna prasówka wprowadziła mnie w entuzjazm prawdziwie godny konesera. Delektując się kolejnymi linijkami tekstu rosłem w dumę z naszej przynależności do Wspólnoty. Zresztą pewien jestem, że był każdy miłośnik gronowych trunków dowiadując się, że już wkrótce będziemy mogli MY Polacy kupić polskie wino gronowe markowe, a nie jak dotąd bywało jak chcieliśmy nasze polskie to albo trzeba było samoczynnie w domowym zaciszu pędzone albo słodkie owocowe patykiem pisane, a jeżeli polskie wytrawne to jedynym wyborem było to z białych jabłek - czystą nazywane. Póki co oczywiście każdy rodak nasz sycić się mógł będzie lechickim winem stołowym, acz markowym, znaczy spożywać je będzie należało nieco kulturniej niż do tej pory z rodzimymi niskoprocentowymi bywało. Mianowicie w polu, przy wyrębie lasu czy też innej zwykłej okazji z gwinta pociągnąć to i trochę nie wypada, boć stołowe w końcu a nie zwykły jabol jakiś. No i inwestycyjny nakład większy bo nie dość, że zamiast piątaka to czterokrotność za trunek z rodzimego Caberneta czy Merlota zapłacić przyjdzie to i korkociąg obowiązkowo posiadać trzeba będzie. Ale co tam stołowe przecież nim koneser żaden nawet ust nie przepłuka, bo wstyd przecie a i mordę takiemu wykręca. Szczęście wielkie jednak, że koneserów patriotów naszych winiarze lechici uszczęśliwić będą mogli za lat kilka bardziej rasowymi niż stołowe trunkami, chwaląc się dodatkowo regionem ich pochodzenia w nazwie.  Ciekawi mnie właściwie nazewnictwo trunków naszych nadwiślańskich, gdyż jak to dotąd bywało pochwalić się mogliśmy Czarem Teściowej, Krwią Byka, Jurandem, Śrubokrętem, Łzami Sołtysa, czy też innym słowotwórstwem a teraz alpaga to taka zwykła już nie będzie bo pozory jakieś zachować trzeba przecie i wyrafinowane dla koneserów marki wdrożyć, a jednocześnie od tradycji nadmiernie odejść nie można bo naród się jeszcze zdezorientuje i jak nic pić przestanie. Jednak pewien jestem, że tę przeszkodę pokonać jakoś można i tak na początek stołowe nazwać , Marechal Foch Teściowej, Jurand Gronowy Niebełatany, Buzun Chardonnay, Menello Riesling. A kiedy dorobimy się już niebełtów o jakości uznanej przez światowych koneserów jak miło będzie usłyszeć kipera co powie:

 

„Głęboki cierpki i ziemisty smak… Czar Teściowej, nagrzany zachodem słońca z południowego zagonu w prawo od pola kartoflanego,”

 

albo

 

„Rozdzierający podniebienie wyraźny smak… Uśmiech Traktorzysty z Piwnicy Zielonogórskiej, niebełtany”

 

albo

 

„Bonanza Bordo – mózgojeb nadwiślanski niebełtany, smak wyborny, rocznik przyszły…”

 

A najbardziej nie mogę się doczekać nowej świeckiej tradycji, naszego odpowiednika Beaujolais Nouveau czyli po polsku pewnie Święto Zacieru, a potem znów ruszymy szlakiem "Orlich Gniazd".

uosiu : :
sty 23 2005 Faking, crejzi, dżezi,
Komentarze: 2

Za jedyną dychę, zlustrowany przez dorselektora o wyglądzie przerośniętego muskulacyjnie ale jednak dizajnersko skreowanego geja, możesz wkroczyć do modnej, albo sam już nie wiem trendi czy dżezi (czyt. jazzy), jaskini klonopozerskiej relaksacji. Się szybko okaże, że tę dychę wielu z bywalców wyrwało z niemałym trudem od swoich starych bądź też uszczknęło ze swego kieszonkowego i z pewnością w poniedziałek na kredki już zabraknąć może, a średnią wieku zawyżasz ty. Oddając się w oczekiwaniu na resztę swej kompanii, kontemplacji chrzczonego piwa nabytego za walory pekuniczne w liczbie siedmiu, dokonać można szybkiego acz konstruktywnego, przeglądu co dżezi jest obecnie, albowiem od trendi się już odchodzi a nie być na topie to klęska jest oczywista. Tak więc dżezi jest na pewno:

-         ciżmy mieć takie co to je nawet kierowca na leśnej drodze bez świateł zauważy, a cholewki wysokie, a nogawki z dżinsa zawinięte, co by było widać, że cholewki som i to na miejscu,

-         narzutkę górną należy mieć nadal taką co to widać, że podkreśla yndywydualność wydumaną, a odznaczającą się co do miejsca nabycia co by widać było żeś niewyrwany jest z kontekstu,

-         nadać sobie wygląd yntelektualysty znaczy sweterek w serek co z niego wychynie kołnierzyk detale biżuteryjne uwidaczniając odpowiednio,

-         pobujać się i poprzeciskać zagadując niewinnie nieznajomych czy aby papierosa na zbyciu nie mają, coby gadkę z nimi nawiązać,

-         tańce godowe odstawiać we fristajlu naturalnie, co by atrybuty pośród wibrujących basów podkreślić, ażby widać było żeś crejzi jest lajtowo, bo inaczej w młodym wieku przyjść w odstawkę przyjdzie,

 

Jeśli w tańcach godowych chcesz sukces osiągnąć, musisz się nie lada wykazać kreatywnością gdyż pewien być możesz, że diżej gwiazda wieczoru co to pałersa jakiegoś na pewno przyjął, zmontuje coś co jego samego zaskoczy, zaś bas głęboki a powtarzalny bliski ci być musi. Kondycję też raczej trzeba mieć tęgą bo jak wszyscy w koło zapodają ostry fitness, to bez niej raczej zaprzepaścisz szansę na ciekawy dialog zapodany z siedemnastoletnią elokwencją:

 

Pastele: - Ej, stary ruchy masz zajebyste!

Ł: - Qe? Jakie?

Pastele: - E, no take posuwyste.

Ł: - Sie wie.

Pastele: - No. Ej qrwa, masz może jednego papierosa?

Ł: - Nie. Mam 18.

Pastele: - Hy, hy, fajny jestes…

Ł: - A ty masz fajne cycki.

Zdezorientowane Pastele: - Eeee, co?

Ł: - Idź sobie nimi pobujaj.

 

Pozostawiając takie to, przemyśleniom, i oby nie fobią w przyszłych kontaktach z nieznajomymi, udajemy się na piwo, co to w między czasie zdrożało na osiem, ech inflacja…

 

uosiu : :
sty 16 2005 Resume
Komentarze: 2

dnia dzisiejszego:

 

zastrzyk energetyczny wbity spomiędzy żaluzji promieniami słońca konstruktywnie wyrwał mnie z porannego marazmu i udało mi się poczynić:

krótki spacer zalaną słońcem Senatorską a następnie Mariensztatem co to na niego Matka Boska z kościoła Świętej Anny z uśmiechem spogląda, wspierana dzielnie przez wszystkie cudne Anioły co się wewnątrz kościoła kryją, rozpędzony radośnie z krótkim zakrętem przy Miodowej gdzie pieszczony słońcem blaszany Bazyliszek szykował się do skoku na Plac Zamkowy, przeciąłem raz jeszcze zalaną słonecznym miodem Senatorską co by w spokoju przy drugiej kawie oddać się sporządzaniu listy ekwipunku mi niezbędnego.

Tak oto wspomagany kofeiną i dymem papierosianym, nakreśliłem wspomnianą powyżej, przeszedłszy przez sprawdzenie sprawności niecierpliwie oczekującego w zakamarkach szafy żelastwa, oddałem się niezbędnym ćwiczeniom użytkowym czekana w stylu hamowanie na dywanie, i autoasekuracja w kuchennym zaciszu. Uzbrojony po zęby w odzież wyprawową, dokonałem spaceru po klatce schodowej narażając sąsiadów na niecodzienne wrażenia estetyczne. Z niezbędnych pozostało jedynie, zaopatrzyć się w prowiant niezbędny do przetrwania wysokokaloryczny a bogaty w witaminy typu E (np. E-244, E-653, E-150 itp.) a lekki, spakować się, odczekać dwa dni, na pożegnanie pocałować czule komputer, wsiąść w pociąg, i cieszyć się przez kilka dni konstruktywnym brakiem kontaktu z jakimikolwiek problemami, bo będę tam gdzie mnie już dawno nie było, ech…

 

I chyba tyle bo póki co, leniwie rozciągnięty na kanapie kontempluję egzystencjalne pytanie czy aby tuż po wartościowym energetycznie posiłku warto jest jeszcze pozbywać się tak potrzebnych aktualną porą roku kalorii, poświęcając się pracy naukowej czy też aby nie lepiej chwilowo zapaść w sen zimowo-wieczorny… ech… spróbuję znaleźć odpowiedź w oazie nikotynowokofeinicznej…

 

uosiu : :