Resume
Komentarze: 2
dnia dzisiejszego:
zastrzyk energetyczny wbity spomiędzy żaluzji promieniami słońca konstruktywnie wyrwał mnie z porannego marazmu i udało mi się poczynić:
krótki spacer zalaną słońcem Senatorską a następnie Mariensztatem co to na niego Matka Boska z kościoła Świętej Anny z uśmiechem spogląda, wspierana dzielnie przez wszystkie cudne Anioły co się wewnątrz kościoła kryją, rozpędzony radośnie z krótkim zakrętem przy Miodowej gdzie pieszczony słońcem blaszany Bazyliszek szykował się do skoku na Plac Zamkowy, przeciąłem raz jeszcze zalaną słonecznym miodem Senatorską co by w spokoju przy drugiej kawie oddać się sporządzaniu listy ekwipunku mi niezbędnego.
Tak oto wspomagany kofeiną i dymem papierosianym, nakreśliłem wspomnianą powyżej, przeszedłszy przez sprawdzenie sprawności niecierpliwie oczekującego w zakamarkach szafy żelastwa, oddałem się niezbędnym ćwiczeniom użytkowym czekana w stylu hamowanie na dywanie, i autoasekuracja w kuchennym zaciszu. Uzbrojony po zęby w odzież wyprawową, dokonałem spaceru po klatce schodowej narażając sąsiadów na niecodzienne wrażenia estetyczne. Z niezbędnych pozostało jedynie, zaopatrzyć się w prowiant niezbędny do przetrwania wysokokaloryczny a bogaty w witaminy typu E (np. E-244, E-653, E-150 itp.) a lekki, spakować się, odczekać dwa dni, na pożegnanie pocałować czule komputer, wsiąść w pociąg, i cieszyć się przez kilka dni konstruktywnym brakiem kontaktu z jakimikolwiek problemami, bo będę tam gdzie mnie już dawno nie było, ech…
I chyba tyle bo póki co, leniwie rozciągnięty na kanapie kontempluję egzystencjalne pytanie czy aby tuż po wartościowym energetycznie posiłku warto jest jeszcze pozbywać się tak potrzebnych aktualną porą roku kalorii, poświęcając się pracy naukowej czy też aby nie lepiej chwilowo zapaść w sen zimowo-wieczorny… ech… spróbuję znaleźć odpowiedź w oazie nikotynowokofeinicznej…
Dodaj komentarz