Archiwum 20 grudnia 2004


gru 20 2004 Zrób to sam…
Komentarze: 6

 …czyli jak skutecznie ubrać choinkę  by zapewnić sobie odrobinę świątecznego ciepła nie narażając się przy tym na nieoczekiwaną wizytę strażaków, a jednocześnie nie pozbawić bezpieczeństwa energetycznego na skutek porażenia prądem…

 

Wielu z was zapewne pamięta zasłużone dla Telewizji Edukacyjnej dokonania Adama Słodowego. Ja co prawda jak przez mgłę, nie mniej jednak w czasach komercyjnej tandety okazują się one nieodzownym wzorem do naśladownictwa dla amatorów samodzielnej instalacji zestawu choinkowego… Tym bardziej uznaję autora słynnych audycji za bohatera narodowego kiedy pomyślę o tym co się kupowało w czasach reglamentowanych dostaw do sklepów Społem…

 

Potrzebujemy:

1 choinka średniej wielkości (najlepiej żywa, empirycznie stwierdziłem nieco jej gorsze przewodzenie od sztucznego drzewka),

2 pudełka różnokolorowych bombek (dobór barw według własnego gustu albo jeśli z tym sobie nie radzimy według aktualnie obowiązującej linii kolorystycznej w katalogu jesień-zima – dowolnego wszędzie to samo),

1 zestaw lampek choinkowych (bezmiar doznań zapewnią, zakupione na pobliskim bombkom stoisku, światełka diodowe, produkowane obecnie w Polsce lub innym kraju zapewniającym wysoką jakość produktów),

 

Wyekwipowani według tej listy możemy swobodnie zabrać się za instalację zestawu świątecznego, i o ile jesteśmy szczęściarzami, albo jesteśmy już wprawieni w radzeniu sobie z przeciwnościami losu różnej maści, wszystko przebiegnie gładko i bez większych trudności. W takim przypadku po wykonaniu oczywistych czynności przystrojenia choinki, nie pozostaje nic innego jak tylko zaparzyć herbatkę, otworzyć pierniczki, odpalić ulubione kolędy i delektować się wielokolorowym mrugającym drzewkiem i duchem świąt. Co jednak gdy żadnym z powyższych nie jesteśmy?

 

Najpewniej niezapomnianych wrażeń dostarczy nam samo przytarganie chojny w nasze progi. Jeśli oczywiście zgodnie z tradycją zaopatrzyliśmy się w choinkę żywą, bo zielona i pachnąca itd. to na pierwszą miłą okoliczność natrafimy kiedy zejdą nam z ust przekleństwa związane z pokłuciem igiełkami. Wtedy to zmaltretowani dźwiganiem tego obrośniętego krzaczora (patrz napotkany sąsiad) spróbujemy zetrzeć się ze zbyt niską futryną klatki schodowej wraz z jej nieodłącznymi samozamykającymi się wrotami (wszak już obie ręce mamy zajęte jeśli nie chojną to siatami z bombkami, czy czym tam innym co nabyliśmy) o ciasnych zakrętach na schodach i wtaszczeniu jej na piętro nie wspomnę. Zaś tym, którzy lubią sporty ekstremalne polecam przejażdżkę windą z towarzyszką choinką…

Zakładając, że te wrażenia mamy za sobą i udało nam się znaleźć w naszym mieszkaniu miejsce dla ukochanego z trudem dostarczonego drzewka, i pogodziliśmy się z oczywistym, że drzwi szafy otwierają się jedynie do połowy a na balkon wyjść się nie da –( zresztą po co? – zima jest w końcu), możemy w spokoju ducha zabrać się za strojenie. I tu okazuje się, że nasza lista przedmiotów niezbędnych do świątecznej atmosfery wyczerpująca nie jest… Gdyż właśnie przed chwilą założyliście lampki, i nie dość, że przewód zasilający okazał się zbyt krótki to po zakończonych sukcesem poszukiwaniach przedłużacza… koniecznie musi się urwać wtyczka…

 

Do listy przedmiotów niezbędnych dodajemy:

 

1 śrubokręt (znaleziony z trudem w szufladzie kuchennej – naszej lub sąsiadów);

50 cm kabla (wyrwanego z jakiegoś zapomnianego sprzętu domowego, lub w przypadku dużej determinacji zwyczajnie pozbawiliśmy się zasilania żelazka);

1 taśma izolacyjna (przecież każdy ma jej zwoje w przepastnych szufladach);

1 nagły wzrost poziomu adrenaliny w organizmie, spowodowany niechybnym wysadzeniem korków i zapachem spalenizny nie pochodzącym bynajmniej z piekarnika z ciastem, o którym zapomnieliśmy zaabsorbowani choinką… widać nie całkiem pamiętałem ten odcinek Słodowego żeby dokładnie sprawdzić instalację… ale w końcu elektrykiem nie jestem!

 

Po drobnych korektach dalej poszło już jak spłatka albowiem całe szczęście bombki robi się teraz nietłukące więc nawet dwulatek, który pojawi się nagle w odwiedzinach ma trudności z ich unicestwieniem używając takowego przedmiotu jak granatu po wyciągnięciu zawleczki…

 

Ale powiem wam jednak, że warto było. Patrzę z dumą na tą swoją świąteczną instalację, z bohaterską atencją poprawiam od czasu do czasu bombki jak medale na zbrukanym walką mundurze… i… włączam światełka z wystukanym 112 na ekranie komórki i kciukiem gotowym do wezwania dzielnych stołecznych strażaków…

 

Wesołych Świąt, niby slogan ale za to jak się sprawdza… ;-)

 

 

 

uosiu : :