Komentarze: 3
Po nitce do kłębka powiadają starożytni o ile mnie pamięć nie myli Grecy…
Przyciśnięty przez zimno do muru, powziąłwszy męską konsumencką decyzję o zakupie sweterka, narażając życie swoje i osób trzecich, brnąc przez ulice w warunkach zbliżonych do polarnych, pozbawionej częściowo zasobów energetycznych stolycy, dotarłem do konserwy ze sklepami… Rzecz na samym początku wydawała się nienaturalnie łatwa… wchodzę, kupuję, wychodzę. Ależ skąd, nic bardziej naiwnego! Chcesz mieć ciepło zimą? Nic prostszego, ale możesz mieć to w trzech kolorach: szarzyzna, zielenina, burgund. Jakoś tak się składa, że szarzyzny mam już dwie i więcej nie przejdzie choćby nie wiem co, zielenina mi się też już przejadła, burgund? – bez komentarza… Sklepy nr 1,2,3,4,5, - konfiguracje dowolne: golfy, w serek, z karczkiem, reglany, z suwakiem, bez suwaka, z dwoma nawet, wzory przeróżne… tylko… kolory te same… oddzielnie lub razem… jak kto woli… Kontemplując ometkowaną „t®endy b®andami” szarzyznę, zieleninę i burgund… nasuwa mi się wniosek oczywisty, aczkolwiek druzgoczący konsumenta: W Chinach reglamentują włóczkę w innych kolorach niż trzy wymienione… I niech ktoś przypadkiem nie myśli, że te trzy są po prostu modne… Tragedia skali światowej... wszystkie możliwe t®endasy są „mejdejn CH®L”, (patrz „t®endy b®andowe” metki), i co zrobisz? No chyba nic. Będziesz biedaku grzać się trzema kolorami reglamentowanej chińskiej włóczki… Z drugiej strony co tam kolor liczy się w końcu metka, a ta im większa tym bardziej „t®endy” jest…. Co z tego, że w tych samych kolorach co miliony… (biorąc pod uwagę, że biedni obywatele CH®L zapewne nie używają innych kolorów, rzecz idzie w miliardy)… Ważne żeby mieć „stajla”, tak? No to macie „stajla mejdejn CH®L”… I dobrze przynajmniej wychodzi na jaw, że to właśnie Chińczycy (a dokładnie Komitet Cent®alny) są światowymi kreatorami mody. Nie żeby jacyś Francuzi, Anglicy, Amerykanie, czy jakie tam inne cywilizowane (w mniemaniu przeciętnego Polaka konsumenta) narodowości „b®andów” sobie jeszcze przeciętny Kowalski skojarzy, tylko właśnie Chińczycy. Ktoś jeszcze myśli, że Dior tak? W końcu on i tak będzie musiał wybrać kolor włóczki w Chinach… I mówią mi o wolności wyboru w gospodarce rynkowej hihihi… Co z tego skoro i tak wybie®amy wś®ód produktów z surowców reglamentownych przez komunizm z ludzką twarzą… Trzy jednolite kolory to chyba sukces Mao jest… Globalna uniformizacja wyprodukowana w tej samej fabryce, przez Chińczyków z jednej wioski…
Żyjemy podobno w globalnej wiosce… tak więc i bycie „t®endy” nie może, nie być wioskowe…
PS.
Hm… popijam angielskie piwo (o polskie co raz trudniej), i spoglądam na to wszystko z perspektywy ostatniej linijki spoczywając na szwedzkiej kanapie, i oto ostatnie stuk w tajwańską klawiaturę.